05 czerwca 2020

Miś Kudłaty poznaje wirtualny świat

Tego dnia miś Kudłaty wstał bardzo wcześnie. Dzieci jeszcze nie było w przedszkolu. Trochę smutno, pomyślał, wychodząc z koszyczka. Najpierw umył pyszczek i łapki, zrobił kilka przysiadów i już miał usiąść do śniadanka, gdy usłyszał podniecony głos lalki Zuzi.
- Jesteś pewien, że to nowa zabawka? - dopytywała. - Mogłeś przecież źle usłyszeć!
- Dobrze słyszałem - bronił się pajacyk Teofil. - Pani mówiła...
- Mówiła, mówiła... - przerwała mu zdenerwowana lalka. - Jesteś roztrzepany i na pewno coś przekręciłeś, na pewno!
- Oj, Zuziu - bąknął nieco zmieszany pajacyk. - Pani mówiła, że to niespodzianka. Nie mogę zdradzić nic więcej...
- Pewnie to jakiś nowy pluszak! - zawołał traktorek Adaś.
- Albo lalka - zahukała pluszowa sowa Berta. - Lalka na pewno!
Zuzia zrobiła się cała czerwona. Nie powiedziała nic, tylko rzuciła spojrzenie pełne gniewu, odwróciła się na pięcie i odeszła.
- Przejdzie jej - powiedział z uśmiechem pajacyk. - A tak swoją drogą, sam jestem ciekaw, jakaż to nowa zabawka kryje się w pudle.
Wszyscy byli ciekawi, a chyba najbardziej miś Kudłaty. Nowa zabawka? Pamiętał dobrze swój pierwszy dzień w przedszkolu. Słodkie wspomnienia. Gdy tylko pani Kasia wyjęła go z torebki, dzieci ze szczęścia zaklaskały w dłonie. Natychmiast podbiegły i zaczęły przyglądać się mu z zachwytem. Było tak jakoś uroczyście, tak, jakby wszystko zakwitło wokół na tęczowo. Wędrował z rączki do rączki, każdy przedszkolak przytulał go mocno, miział milutko po nosku i szeptał najmilsze słowa. Kochany Kudłaty, śpiewały serduszka, a on był wtedy bardzo szczęśliwy, najszczęśliwszy... Potem zaczęła się jego podróż po dziecięcych domach. Piękna historia.
- Ach, to były dobre czasy - westchnął ze wzruszeniem.
Pudło pełne tajemnic stało na biurku. Stoi i czeka aż ktoś je otworzy, pomyślał tęsknie Kudłaty. Ojej, kiedy ta pani przyjdzie? Każdy niecierpliwie spoglądał na drzwi do sali.
- A co jeśli w tym pudełku naprawdę jest lalka? - zaniepokoił się pajacyk Teofil.
- Spokojnie, spokojnie - rzekła sowa Berta. - Pani Kasia wie, co robi...
Jak trudno się skupić, gdy na coś się czeka. Jedna minuta wydaje się jak cały wiek. Obowiązków mnóstwo, a nic nie chce iść do przodu. Traktorek Adaś stał w miejscu, klocki po dywanie porozrzucane, pajacyk Teofil nie fikał koziołków, jak zwykł to robić co rano, pacynka Klotylda milczała.
- Sami otwórzmy to pudło! - postanowił wreszcie Kudłaty.
- Tak, zróbmy to! - przytaknął pajacyk.
I wtedy właśnie w drzwiach pojawiła się pani. Za nią gąska za gąską wmaszerowały przedszkolaki.
- Proszę panią, proszę panią! - zawołały. - Ale wielkie pudło!
- Ogromne jak słoń - powiedział Kacperek.
- Jak góra lodowa! - dodała Anulka.
- A jak dużo na nim znaczków! - zachwycał się Szymonek. - Chyba ze sto!
- Dwieście! Proszę panią, prawda, że dwieście albo milion sto? - pytał Miłoszek.
- Pan listonosz Onufry przywiózł to pudło! - zawołał z triumfem Tobiaszek. - Widziałem przez okno czerwonego malucha!
- Nic się przed wami nie ukryje - roześmiała się pani.
Podeszła do biurka, odwróciła paczkę i pokazała dzieciom adres nadawcy.
- Sklep z zabawkami, ul. Słoneczna - przeczytała.
Paczka nadeszła pocztą. Przedszkolaki podskoczyły z radości i już były przy pani.
- Hura! Nowa zabawka! - ucieszyła się Daria.
- Otwórzmy szybko! - niecierpliwiła się jej siostra bliźniaczka, Klaudia.
- Ja otworzę! Ja otworzę! - powtarzał przejęty Filipek.
- Nieee, bo ja! - dopraszał się Igorek.
- Otworzymy razem - powiedziała pani. - Tylko ostrożnie...
Papier był szary, a pod nim istne cudo. Zabawka, jakiej jeszcze w przedszkolu nie było.
- Wow! - pisnął Kudłaty. - Kolorowa walizka!
- Walizka? - zdziwił się samochodzik Teodor. - Trochę dziwna...
Wszyscy z przejęciem zaczęli przyglądać się nowej zabawce. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Walizka nie walizka, jakieś dziwy.
- Lalka to nie jest na pewno - rzekł pajacyk Teofil.
- Ani maskotka - stwierdziła pacynka Klotylda.
- Może klocki? - zapytał traktorek Adaś.
- Eee, klocki też chyba nie - powiedziała lalka Zuzia. - Mnie się wydaje, że jakiś robot nowej generacji.
Pani położyła robota na biurku. Otworzyła go tak, jak otwiera się właśnie walizkę, ale zamiast przegródek na potrzebne w czasie podróży rzeczy, zabawki ujrzały niewielki ekranik i mnóstwo kolorowych przycisków z różnymi oznaczeniami.
- Ojej! Wiesz, Zuziu, chyba masz rację! - przyznał pajacyk Teofil. - To musi być robot! Ciekawe, co potrafi?
- Chodzić na pewno nie umie. Nie ma nóg ani kółek - zauważył miś Kudłaty. - Rąk też nie ma!
Pani włączyła guziczek. Robot nie poruszył się wcale. Może nie ma siły?
- Oj, chyba nie jadł śniadania - zmartwiła się pacynka Klotylda. - Ciekawe, co mu smakuje?
- Pewnie lubi frytki albo brokuły! - zaczął zgadywać dźwig Zenuś.
- A ja myślę, że taki robot pije tylko olej, żeby mu nie zardzewiały trybiki - powiedział pajacyk. - Widziałem w takim jednym filmie...
- Daj spokój - przerwała mu lalka Zuzia. - Takie nowoczesne roboty mają wbudowaną baterię i karmią się energią!
Baterię? Ale ta Zuzia mądra! Rzeczywiście, pani przypięła robotowi jakiś dziwny kabel i podłączyła go do gniazdka elektrycznego.
- Zobaczycie, zaraz się poruszy! - tłumaczyła lalka zadowolona, że wszyscy jej słuchają.
Robot się jednak nie poruszył, bo poruszyć się nie mógł - nie miał przecież nóg ani kół, ale za to zaczął mrugać i wydawać śmieszne dźwięki.
- Ding dig dang, ding dig dang.
- Przedstawiam wam Enterka - powiedziała pani. - Eneterek to nowoczesny komputer wyprodukowany specjalnie dla dzieci.
- A do czego on służy? - pacynka Klotylda spojrzała na robota podejrzliwie.
- Jak to do czego? Do bawienia się! - zawołał pajacyk. - Nie słyszałaś? Przecież pani powiedziała, że to zabawka!
- No tak - potwierdziła pacynka. - Ale zabawki, oprócz tego, że bawią, mają też uczyć. Pani zawsze nam to powtarza...
- Uczyć mądrze - dodała sowa Berta.
Enterek jest pięknie ozdobiony. Po jego niebieskiej obudowie niczym obłoczki po niebie spacerują różne postacie bajkowe. Na samym środku siedzi miś Puchatek z beczułką miodu, nieco wyżej fruwają pszczoły, a wśród nich jedna znajoma - Pszczółka Maja. Po prawej stoi Włóczykij i gra na harmonijce, po lewej tańczy Papa Smerf, tuż obok wędruje Czerwony Kapturek z koszyczkiem łakoci.
- A Enterek zna te wszystkie bajki? - zapytała Natalka.
- Oczywiście, że zna. Potrafi je również w ciekawy sposób opowiadać - odparła pani. - Zanim jednak to zrobi, musimy go oswoić!
Oswoić? Dzieci bardzo się zdziwiły. Oswaja się przecież zwierzęta, na przykład pieska albo chomika, ale nie komputer. Ojej, jak to zrobić? Zadanie arcytrudne!
- Będziemy go głaskać? - wnikała Asia.
- Nieee... - zaprzeczyła pani. - Oswoić Enterka oznacza nauczyć się bezpiecznie z niego korzystać.
- To on jest groźny? Może ugryźć jak zły pies? - dociekał Miłoszek.
- Albo jak lew? - dodała Nadia. - Enterek jest dziki jak lew i może nas pożreć?
Co to za dziwna zabawka ten komputer, pomyślał miś Kudłaty, z uwagą śledząc przemykającą po ekranie postać.
- Kudłatyyy, to jakiś twój kuzyn? - zapytał pajacyk Teofil. - Co on robi? Chodzi po tym ekranie i chodzi... z lewej strony na prawą, z góry na dół, z prawej strony na lewą, z dołu do góry! Ojej, i tak bez końca! Nie bolą go nogi?
- Ale do ciebie podobny! - zdziwiła się pacynka Klotylda, zerkając raz na Kudłatego, raz na misia spacerującego po ekranie Enterka.
Rzeczywiście, miś był bardzo podobny do Kudłatego. Te same figlarne oczka, to samo puszyste futerko i ten sam słodziutki uśmiech.
- To miś Bruno - przedstawiła niezwykłego gościa pani.
- Pojawia się i znika! - zawołał Czaruś. - Chyba ten miś jest zaczarowany!
- Troszeczkę tak - uśmiechnęła się pani. - To jedna ze sztuczek Enterka. Nazywa się animowany wygaszacz ekranu. Kiedy Enterek odpoczywa, miś Bruno spaceruje.
- A ten ani... animowy! Ojej, ale trudne słowo - zmartwiła się Martynka. - Czy on czasem też odpoczywa?
- Oczywiście! A-ni-mo-wa-ny wygaszacz ekranu odpoczywa wtedy, gdy Enterek pracuje - uspokoiła ją pani. - Zobacz sama...
Pani wyjęła z pudła jakieś dziwne urządzenie. Przypominało trochę myszkę z długim ogonem. Miało nawet oczka! Oczka i dwa klawisze. Dzieciom ta niby myszka bardzo się spodobała, a pluszowej kotce Puszce aż za bardzo. Naprężyła się i już miała skoczyć na biurko, by pobawić się nieco z myszką, gdy pani powiedziała:
- Ona wszystkim steruje...
Myszka kierowniczka? A to spryciula! Taka malutka, a wszystko ma pod kontrolą. Pani poruszyła nią lekko, miś Bruno zniknął natychmiast, a w jego miejsce pojawił się nie kto inny jak...
- Kudłaty! - krzyknęli wszyscy.
Wszyscy bez wyjątku, zabawki i dzieci.
- Hura! Hura! Kudłaty, nasz miś ukochany!
Tak, to miś Kudłaty we własnej osobie - minka zadowolona, oczka błyszczące jak gwiazdki, kokarda na szyi. Ojej, jaki śliczny portret!
- Oto pulpit Enterka, a na nim tapeta z naszym Kudłatym - uśmiechnęła się pani.
Miś poczuł, jak mu serduszko przyspiesza, pik pik, pik pik, pik pik pik pik. Kochana ta pani, zawsze o mnie pamięta, pomyślał ze wzruszeniem i spojrzał na ekranik Enterka. Ale co to? Jakaś mucha po pyszczku mu skacze! A sio, a sio, wstrętna mucho, uciekaj! Uparte musisko polazło na brzuszek...
- Ta muszka to kursor - poinformowała pani.
- Kursor? - zdziwiła się Julka. - A gdzie on kursuje?
- Kursor wskazuje - padła odpowiedź. - O tak...
I klik klik w małą, żółtą kopertę w dole ekranu.
- Klik klik - powtórzył jak echo Patryczek.
- Klik klik - zawtórował mu Alanek.
To klik klik tak się przedszkolakom spodobało, że wszystkie głośno zaczęły klikać, i Amelka, i Klaudia, i Czarek. Nawet lalka Zuzia, której przeszły już fochy, kliknęła klik klik. Ale wspaniała zabawa, na sto dwa! Pajacyk Teofil klikał bez umiaru, i klik klik, i klik klik. W końcu przewrócił się na dywan, zaczął nóżkami wywijać i śmiać się wniebogłosy.
- Teofilu, oj, przestań wreszcie pajacować - upomniała go sowa Berta, sama krztusząc się ze śmiechu.
Nagle rozległo się głośne:
- Ding dig dang, ding dig dang!
To Enterek uruchomił program edukacyjny dla dzieci. Umilkli wszyscy, a pani powiedziała:
- Teraz odbędziemy wirtualną podróż po świecie baśni.
Miś Kudłaty uwielbiał podróżować. Zawsze starannie się do tego przygotowywał. Pakował potrzebne rzeczy. Latem nad morze zabierał klapki, okulary i ręcznik, zimą w góry czapkę, kubraczek i traperki. Taka wirtualna podróż to dla misia wyzwanie nie lada. Co ze sobą zabrać? Co może się przydać w drodze? Tego miś nie wiedział i martwił się trochę. A co jeśli pani, widząc go nieprzygotowanym, powie:
- Nie, nie, Kudłaty, tym razem nie pojedziesz!
To dopiero byłby smutek. Katastrofa totalna! Nie jechać to tak, jakby stracić beczułkę miodu... Gorzej! Dwie beczułki! Ech, za mało... Trzy beczułki! Nie więcej! Taka przygoda może się już nigdy nie zdarzyć!
- Co tak wzdychasz, Kudłaty? - zapytał pajacyk Teofil. - Zamiast cieszyć się, ty się martwisz, brachu?
- A bo nie wiem, co zabrać w tę wirtualną podróż do świata baśni... - szepnął miś z rezygnacją.
- Najlepiej miodek - doradziła sowa Berta. - Miodek chroni przed wirusami.
Dzieci też nie mogły doczekać się wirtualnej wyprawy. Obstąpiły panią i z uwagą śledziły, co się dzieje na ekranie.
- A czy Enterek choruje? - zapytała Lenka, wycierając nosek chusteczką. - Czy ma czasami katarek albo kaszel?
- Czasami tak - odparła pani. - Bywa, że złapie wiruska i wtedy trzeba go leczyć.
- Syropkiem z cebuli? - dociekała Gabrysia. - Jest taki smaczniutki!
- Słodziutki jak miodek - oblizała się ze smakiem Madzia.
Pani spojrzała na dzieci z uśmiechem. Enterek zadźwięczał jakby na znak, że ma się świetnie i syropku nie potrzebuje.
- Ding dig dang, ding dig dang.
- Enterek jest chroniony przez program antywirusowy - powiedziała pani tajemniczo.
- Czyli że ma ochroniarza jak pan prezydent? - dopytywał Mateuszek.
- Owszem - roześmiała się pani. - A teraz uruchomimy internet...
- A mój brat mieszka w internacie! - zawołał Weronika, podnosząc paluszek. - Internat to taki duuuży dom! Jest tam wiele pokojów i łazienek!
- Internet to coś innego, choć podobnie brzmi - odparła pani. - Internet to rodzaj sieci.
- Sieci? - zdziwił się Ksawery. - Pająki robią sieć...
Lalka Zuzia od razu skuliła się ze strachu.
- Nie lubię pająków - szepnęła, rozglądając się dookoła. - Nie lubię i już!
- Oj tam! - zawołał pajacyk Teofil, podnosząc ręce do góry jak siłacz. - Nie bój się, Zuziu! Ja cię obronię przed pająkami!
Tymczasem pani ustawiła dzieci w kole.
- Wyobraźcie sobie, że każde z was ma komputer podobny do Enterka - powiedziała.
- Mój będzie się nazywał Bacuś - ucieszyła się Karolinka.
- A mój Pikuś - oznajmił Szymonek.
Każde dziecko wymyśliło imię dla swojego komputera. Śmiechu było przy tym dużo, bo takie szukanie imion to wielka frajda.
Enterek także był zadowolony. Gdyby tylko umiał się poruszać, na pewno dołączyłby do dzieci. Jego wesołe "ding dig dang" pięknie współgrało z radosnym szczebiotaniem przedszkolaków.
- Ten Enterek to sympatyczny gość - stwierdził pajacyk Teofil. - Da się lubić!
Ale co to? Chyba szykuje się jakaś zabawa? Pani wzięła kłębek wełny i zaczęła tłumaczyć dzieciom zasady.
- Kochani, internet to taka sieć, która łączy wszystkie komputery na całym świecie. My też taką sieć stworzymy!
- Hura! - ucieszyły się dzieci.
Były bardzo podekscytowane nową zabawą. Wprost nie mogły ustać w miejscu.
- Oto kłębek wełny - wytłumaczyła pani. - Rzucając go do siebie, będziemy wypowiadać imię osoby, do której chcemy, aby kłębek trafił. Spróbujmy...
Jako pierwszy rzucił Kacperek.
- Anulka! - zawołał z uśmiechem, mocno trzymając koniuszek wełny.
Anulka zrobiła krok naprzód, wystawiła rączki i... złapała!
- Huraaa! - podskoczyła z radości. - Teraz mój kłębuszek!
- Brawo! Brawo! - pochwaliła ich pani. - Mamy pierwsze połączenie internetowe między komputerem Kacperka i komputerem Anulki. Teraz rzuca Anulka!
Dziewczynka najpierw uważnie rozejrzała się po sali, potem uśmiechnęła się tajemniczo i trzymając swój koniec wełny, rzuciła kłębuszek do Martynki. Poleciał łukiem i niczym pocztowy gołąbek bezbłędnie trafił pod wskazany adres.
- Wspaniale sobie radzicie! - zachęcała pani. - Mamy drugie połączenie internetowe!
Ojej, ale świetna zabawa! Teraz rzuca Martynka. Ryms i kłębuszek z imieniem Mai trafił do celu. Maja podała go Szymonkowi. Szymonek przekazał wiadomość Asi. Asia połączyła się z komputerem Wikusi, a Wikusia nawiązała kontakt z Czarusiem.
- Nasza przedszkolna sieć internetowa gotowa! - oznajmiła pani. - Wszyscy byliście wspaniali! Tylko spójrzcie...
Rzeczywiście, sieć była piękna, miała doskonały wzór, z krzyżującymi się nitkami połączeń.
- Ho ho ho! - zdziwił się pajacyk Teofil. - Ale ten internet ciekawy! A jakie stwarza możliwości! Mogę nawiązywać połączenie, z kim chcę i kiedy chcę!
- A my ci nie wystarczamy? - zapytała lalka Zuzia z pretensją w głosie.
- Nikt nie zastąpi prawdziwego przyjaciela - rzekł z powagą Teofil. - Ale chciałbym też wiedzieć, co robią pajacyki z innych przedszkoli, na przykład mój kuzyn John z Ameryki albo Laoci z Japonii!
- Skoro tak... - zastanowiła się Zuzia. - To ja bym przez ten internet porozmawiała z Kenem, no wiesz, tym znajomym lalki Barbie.
- Z Kenem? - zdziwiła się pacynka Klotylda. - Przecież ty go w ogóle nie znasz, a z nieznajomymi nie powinno się rozmawiać, zwłaszcza przez internet!
- To się poznamy! Żaden problem... - powiedziała lalka. - Ja mu powiem swoje imię, on mi zdradzi swoje!
- Oj, Zuziu, Zuziu... - rzekła sowa Berta. - Pacynka ma rację, nie wolno rozmawiać z nieznajomymi! Nigdy nie wiadomo, kto ukrywa się po drugiej stronie internetowego połączenia.
- Może przebrany za Kena wilk! - zawołał pajacyk. - To mistrz kamuflażu! Już raz przebrał się za babcię i wynikły z tego same kłopoty!
Nadeszła godzina śniadanka. Przy zabawie czas tak szybko umyka. Na stole już kanapki ze smacznym serkiem i ciepłe kakao, aż ślinka cieknie.
- Pora na jedzonko! - zdecydowała pani. - Niech Enterek odpocznie. Jutro się z nim na nowo spotkamy, a teraz idziemy myć łapki!
- Ding dig dang - powiedział na pożegnanie Enterek i wygasił ekranik.
- Do jutra, Enterku... Ding dig dang - szepnął miś Kudłaty. - Śpij dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...