03 czerwca 2020

Takie rzeczy po prostu się wie

- Wiesz co, Teofilu, nas już tu nie chcą... - rzekł ze smutkiem miś, pakując swoje ubranka do walizki.
- No coś ty, Kudłaty, dzieci nas kochają! - zawołał z przejęciem pajacyk.
- A widziałeś ogłoszenie, które na drzwiach powiesiła pani Kasia? - zapytał miś.
Ogłoszenie? Pajacyk Teofil nigdy nie czyta ogłoszeń, ale to jedno przeczytać nagle zapragnął. Ojej, jakie duże litery! Duże i czarne jak smutek misia. Napisano wyraźnie: "Przyjmiemy każdą maskotkę. Pani Kasia".
- To być nie może! Jakaś tajemnicza sprawa... - rzekł pajacyk.
- No właśnie... - zachlipał miś, siadając z rezygnacją na walizce. - Dla ciebie tajemnicza sprawa, a dla mnie oczywista, pani nas już tu nie chce! Przyjdą nowe maskotki, a my... my pójdziemy w odstawkę.
- Oj, Kudłaty, nie mów tak! Musi być jakieś inne wytłumaczenie! Pani nie odda nas nigdy, za żadne skarby świata! - upierał się przy swoim pajacyk Teofil.
- Nie odda? A niby skąd ty to wiesz? - Miś wytarł łapką nosek.
- Wiem! Takie rzeczy po prostu się wie!
- Wy tu siedzicie i na próżno gadacie, a do przedszkola przyjechali strażacy! - zawołała pacynka Klotylda, wyglądając przez okno.
- Strażacy? - zapytali jednocześnie pajacyk i miś.
- Tak, strażacy! - odparła Klotylda i zaklaskała z radości w dłonie. - Ojej, idą tu, idą!
Rzeczywiście, na przyszkolnym parkingu stał wóz strażacki, piękny, czerwony, z wysuwaną drabiną i wielkim zbiornikiem na wodę. Wysiedli z niego dwaj strażacy w czarnych mundurach z odblaskowym napisem "Straż". Puk, puk, zapukali do drzwi przedszkola.
- Mamy gości - powiedziała pani Kasia do dzieci. - Panowie strażacy przyjechali po maskotki.
- Po maskotki? - przestraszył się miś Kudłaty. - Nigdzie nie idę!
- Oj, misiu, no co ty? Nie bój się! Ty zostajesz tutaj, w przedszkolu! - roześmiała się pacynka. - Chodzi o maskotki, które wraz z dziećmi zebrała pani Kasia. Zabawki będą jeździły ze strażakami na akcje!
- Na akcje? To maskotki też mogą być strażakami? - zdziwił się pajacyk. - Ojej, ja też tak bym chciał! Z drogi, z drogi, oto nieustraszony Teofil pędzi wozem strażackim do pożaru! - rozmarzył się.
- Dziękuję za pomoc! Jesteście wspaniali! - powiedział pan strażak do przedszkolaków, a potem wytłumaczył: - Kiedy gdzieś się pali albo na ulicy zdarzy nieprzyjemny wypadek, dzieci bardzo się boją. Wtedy do akcji wkracza maskotka strażak! Przytulona do dziecięcego serduszka koi smutek. Jest jak plasterek słodziutkiego miodu.
- Maskotka jest jak plasterek słodziutkiego miodu - powtórzyła pani, biorąc misia na ręce.
Ach, jak cieplutko, pomyślał Kudłaty, tuląc się do pani. Teraz już wiedział, teraz był pewien... Takie rzeczy po prostu się wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...