- No coś ty, Kudłaty, dzieci nas
kochają! - zawołał z przejęciem pajacyk.
- A widziałeś ogłoszenie, które na
drzwiach powiesiła pani Kasia? - zapytał miś.
Ogłoszenie? Pajacyk Teofil nigdy nie czyta ogłoszeń, ale to jedno przeczytać nagle zapragnął. Ojej, jakie duże
litery! Duże i czarne jak smutek misia. Napisano wyraźnie: "Przyjmiemy
każdą maskotkę. Pani Kasia".
- To być nie może! Jakaś tajemnicza
sprawa... - rzekł pajacyk.
- No właśnie... - zachlipał miś,
siadając z rezygnacją na walizce. - Dla ciebie tajemnicza sprawa, a dla mnie
oczywista, pani nas już tu nie chce! Przyjdą nowe maskotki, a my... my
pójdziemy w odstawkę.
- Oj, Kudłaty, nie mów tak! Musi być
jakieś inne wytłumaczenie! Pani nie odda nas nigdy, za żadne skarby świata! -
upierał się przy swoim pajacyk Teofil.
- Nie odda? A niby skąd ty to wiesz? -
Miś wytarł łapką nosek.
- Wiem! Takie rzeczy po prostu się wie!
- Wy tu siedzicie i na próżno gadacie, a
do przedszkola przyjechali strażacy! - zawołała pacynka Klotylda, wyglądając
przez okno.
- Strażacy? - zapytali jednocześnie
pajacyk i miś.
- Tak, strażacy! - odparła Klotylda i zaklaskała
z radości w dłonie. - Ojej, idą tu, idą!
Rzeczywiście, na przyszkolnym parkingu
stał wóz strażacki, piękny, czerwony, z wysuwaną drabiną i wielkim zbiornikiem
na wodę. Wysiedli z niego dwaj strażacy w czarnych mundurach z odblaskowym
napisem "Straż". Puk, puk, zapukali do drzwi przedszkola.
- Mamy gości - powiedziała pani Kasia do
dzieci. - Panowie strażacy przyjechali po maskotki.
- Po maskotki? - przestraszył się miś
Kudłaty. - Nigdzie nie idę!
- Oj, misiu, no co ty? Nie bój się! Ty
zostajesz tutaj, w przedszkolu! - roześmiała się pacynka. - Chodzi o maskotki,
które wraz z dziećmi zebrała pani Kasia. Zabawki będą jeździły ze strażakami na
akcje!
- Na akcje? To maskotki też mogą być
strażakami? - zdziwił się pajacyk. - Ojej, ja też tak bym chciał! Z drogi, z
drogi, oto nieustraszony Teofil pędzi wozem strażackim do pożaru! - rozmarzył
się.
- Dziękuję za pomoc! Jesteście
wspaniali! - powiedział pan strażak do przedszkolaków, a potem wytłumaczył: -
Kiedy gdzieś się pali albo na ulicy zdarzy nieprzyjemny wypadek, dzieci bardzo
się boją. Wtedy do akcji wkracza maskotka strażak! Przytulona do dziecięcego
serduszka koi smutek. Jest jak plasterek słodziutkiego miodu.
- Maskotka jest jak plasterek
słodziutkiego miodu - powtórzyła pani, biorąc misia na ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz