07 lipca 2015

Po drugiej stronie fr.2 - Impreza u sąsiada (Świerszcz w trawie)

                                                                      Wiki Arwena
Z zewnątrz dobiegały dźwięki muzyki i pijackiego rechotu. Szczekały psy rozwścieczone zapachem grillowanej kiełbasy. Wiatr niósł odgłosy zabawy, gubił w załamaniach wysokich betonowych płotów echo przekleństw albo z impetem uderzał nimi o ściany domów. Kolejna, mocno zakrapiana impreza miała przeciągnąć się do późna. Alicja nie mogła zasnąć. Czasami w takich chwilach czytała, ale tym razem i to budziło w niej odrazę. Leżała w łóżku ubrana tylko w bawełniane spodenki i patrzyła w ciemność. Czuła na twarzy kropelki potu. Powoli pokrywały całe ciało. Spływały strużkami z rozgrzanych wypukłości, gromadziły się z zagłębieniach, zraszały włosy. Było ich coraz więcej. Miliony, miliardy chłodnych, wyłaniających się z czeluści nocy kropel.  Alicja miała wrażenie, że przylatują z zewnątrz jak morska bryza i zachłannie zagarniają bezwładne ciało. Nie broniła się, choć uczucie uchodzącego z niej życia zaczęło być coraz silniejsze, stopniowo dławiło, pozbawiało oddechu. Woda wdzierała się falami do płuc. Obudź się, pomyślała Alicja w ostatnim przebłysku świadomości. Tonęła w zimnej brei, nie znajdując mocy, aby temu się przeciwstawić. Wszechogarniający chłód paraliżował siłę woli. Z odrętwienia wyrwał ją szum morza i krzyk mew. Dął silny, niemalże lodowaty wiatr, bezlitośnie chłoszcząc skórę. Alicja rozejrzała się wokół. Stała na szerokiej piaszczystej plaży zakończonej stromym klifem. W oddali majaczyła latarnia. Ogromne fale uderzały o brzeg, z hukiem rozpryskując się we wszystkie strony. Plaża była pusta, jedynie jakieś sto metrów na zachód na tle jasnego piasku czerniła się kłoda drewna przypominająca kształtem ludzką postać. Alicja poczuła w brzuchu ukłucie strachu, które jednak nie powstrzymało jej przed pójściem w kierunku wyrzuconego przez morze pnia. W miarę zbliżania się do przeszkody widziała coraz wyraźniej napuchnięte od wody ciało topielca, drżała, a pomimo to wewnętrzny nakaz nie pozwalał jej zawrócić. Dziewczyna mogła mieć dwadzieścia kilka lat. Leżała na plecach. Fale miotały rękami rozpostartymi jak do lotu. Strzępy czarnego, przesiąkniętego solą ubrania kołysały się na wodzie, dając złudzenie, że właścicielka tego oryginalnego stroju żyje. Wystarczyło jednak spojrzeć w oczy przysłonięte bielmem śmierci, aby zrozumieć, co przytrafiło się tej młodej kobiecie. Nie żyła od kilku albo kilkunastu dni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...