Wizyta w cukierni niewiele wniosła do sprawy. Weronika w dniu, w którym zaginęła, nie zachowywała się inaczej niż zwykle. Zawsze była skryta, nigdy nie zwierzała się koleżankom ani nie spotykała się z nikim po pracy. Po zmianie pędziła do matki, czasami robiła zakupy w pobliskich delikatesach i z wypchanym plecakiem wskakiwała do autobusu. Nikt nie miał najmniejszego pojęcia, dokąd tego feralnego wieczoru udała się Weronika ani z kim planowała się spotkać. Co gorsza, nikogo nie obchodziło, dlaczego dziewczyna od dwóch dni nie pojawia się w cukierni. Jedyną nadzieją był dziadek, do którego Weronika wybierała się tego wieczoru. Może on rzuci jakieś, nawet blade, światło na sprawę. Alicja czuła, że powinna spotkać się z tym człowiekiem, nawet jeśli wizyta nie wniesie nic nowego. Obraz, który dostała na urodziny, zaintrygował ją, a szczególnie jeden makabryczny jego detal.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Zawsze z przyjemnością tu zaglądam i przysiadam...
OdpowiedzUsuńZapraszam:)
OdpowiedzUsuń