14 września 2015

Siostry fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                         Wiki Arwena
W ciasnym mieszkaniu pani Jadwigi słońce było rzadkim gościem. Jedynie o poranku sączyło się przez małe okno w kuchni, przy którym gospodyni ustawiła stolik z krzesłami. Obydwie z Weroniką mogły cieszyć się tą chwilą krótko, najczęściej przy śniadaniu. Słońce migotało wśród gałązek pelargonii, gdy w niewielkim pomieszczeniu rozbrzmiewał gwizdek czajnika, zaczynało pachnieć parzoną kawą i świeżo usmażoną jajecznicą. Dziewczyna jadła szybko, prawie nic nie mówiąc do matki, potem myła się, ubierała, pakowała do plecaka drugie śniadanie i wybiegała z mieszkania. Pani Jadwiga przez kuchenne okienko widziała, jak córka w pośpiechu biegnie przez trawnik, skracając sobie drogę do przystanku autobusowego. Czasem Weronika przystawała na chwilę, oglądała się za siebie i posyłała matce buziaka. Wyglądające zza domków działkowych słońce oświetlało jej drobną postać, która w tym momencie bardziej przypominała dorastającego chłopca niż dwudziestosześcioletnią kobietę. Krótkowłosa, ubrana najczęściej w dżinsy i niebieską bluzę z kapturem wyglądała z daleka jak włóczące się po osiedlu wyrostki. Była ładna i pewnie, gdyby tylko odrobinę się postarała, zawróciłaby w głowie niejednemu mężczyźnie. Weronika nie dbała jednak o to.
- Powinna pani odpocząć, a ja pojadę do tej cukierni. Może Weronika powiedziała komuś, co zamierza... - usłyszała delikatny dziewczęcy głos. - Przecież ludzie nie zapadają się ot tak pod ziemię, ktoś musiał coś widzieć!
Mają te same oczy, pomyślała pani Jadwiga, patrząc ze wzruszeniem na młodą kobietę siedzącą naprzeciwko. Alicja ze smakiem zjadła ogórkową, sprzątnęła ze stołu naczynia, mimo protestu ze strony gospodyni umyła je, poukładała na suszarce i z powrotem usiadła na krześle Weroniki. Nawet to, przemknęło przez myśl, nawet to.
- To jej krzesło... - szepnęła kobieta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...