25 września 2015

Ocalenie fr.4 (Świerszcz w trawie)

                                                                             Wiki Arwena
Uda mi się, pomyślała, zaciskając pięści. Naprężyła mięśnie, taśma zatrzeszczała, ale nie pękła ani nie rozciągnęła się na tyle, by Weronika mogła uwolnić ręce. Na dole ucichło, staruch najwidoczniej przestał kopać i zrobił sobie przerwę na papierosa. Zapach dymu dotarł do nozdrzy dziewczyny. A więc miała jeszcze odrobinę czasu, by powalczyć z więzami. Brakowało tylko sił. Zebrała się jednak w sobie i ponownie naprężyła mięśnie. Ból przeszył jej ciało tak nagle i tak mocno, że musiała przygryźć wargi, by nie krzyknąć. Natychmiast poczuła w ustach miedziany smak krwi. Zadrżała i mało nie zemdlała.
- Próbuj... - szepnęła.
To nie może się tak skończyć. Już widziała nagłówki w lokalnej prasie: Dziadek morduje wnuczkę i zakopuje jej zwłoki w ziemiance. Dwudziestosześcioletnia dziewczyna po wyjściu z pracy ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Weronika K. zaginęła! Nie, to tylko gra wyobraźni. Nikt nie pozna prawdy. Stary będzie mordował dalej, a jej ciało zeżrą robaki. To nie może się tak skończyć, powtórzyła w myślach. Znów naprężyła mięśnie i zaczęła poruszać nadgarstkami. Ból był nieznośny, ale nie przestawała. Jeszcze raz i... udało się. Ręce wolne! Nie czas na radość, pomyślała, czując, jak serce przyspiesza. Dobrze to rozegraj, wariatko, dodała, z trudem pozbywając się więzów z nóg. Musiała działać szybko, ale rozważnie. Była za słaba na bezpośrednią walkę. Staruch miał nad nią przewagę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...