Chłopak, ukryty w prowizorycznej ambonie umocowanej wśród konarów drzew, czekał na ofiarę czasem do świtu. Miał przy sobie wszystko, co jest potrzebne, aby oprawić zwierzę, oczyścić dokładnie skórę z tłuszczu i resztek tkanki, a mięso pokroić w plastry na przynętę. Zabijanie od początku nie sprawiało mu kłopotu. Nie miał przed nim oporów nawet wtedy, gdy musiał linką hamulcową udusić Hektora, ulubionego psa, który źle znosił odór upolowanej zwierzyny. Wył przeokropnie, a spuszczony z łańcucha drapał zawzięcie w okno piwniczne. Józek z czasem pojął, że zabijanie, jeśli przebiega według wcześniej przygotowanego scenariusza, może być przyjemne, daje maksimum satysfakcji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz