Franciszek o labradora dbał bardziej niż o nią. Podczas gdy Stefa tyrała jak niewolnica, zdzierając skórę rąk przy czyszczeniu podłogi, Nygus wylegiwał się w salonie na cielęcej skórze u stóp pana. Mężczyzna karmił go najlepszymi kawałkami mięsa, co w czasach, kiedy ciężko było o każdy gram, zakrawało na jawną bezczelność. Stefa spogląda na zegar. Jest ósma trzydzieści. Z oddali dobiega coraz głośniejsze, rytmiczne dudnienie sunącej po torach maszyny. Zaraz pociąg z piskiem hamulców wtoczy się na peron, wypluwając z wagonów rój pasażerów. Pies zaczyna wściekle szczekać. Wyczuł zwierzynę, napręża smycz. Stefa ma wrażenie, że za chwilę zerwie się z uwięzi i pogoni na oślep między betonowe słupy podtrzymujące konstrukcję peronu, potem z ujadaniem rzuci się na tory, wprost pod nadjeżdżający pociąg. Franciszek klnie siarczyście na żonę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz