Cisza. Ojciec nie odpowiada. Tylko z oddali dobiega ujadanie psów. Ścieżka wąska, z trudem można się przecisnąć między zwartymi szpalerami roślin. Jeżyny wczepiają się w nogawki spodni, łakomie przylegają do delikatnego materiału, wkuwają w skórę. Trzeba uważnie stąpać, wczoraj szła tędy Weronika, może zostawiła ślady w wilgotnej leśnej próchnicy. Czuć dym, gdzieś się pali. Chyba już niedaleko, pani Jadwiga mówiła, że to kilka kroków od szosy, może sto, może dwieście metrów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...

-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Ania, siedząc na pniu powalonej przez wichurę gruszy, plotła wianek z bławatków i jaskrów. O tej porze roku na okolicznych łąkach rosło m...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz