29 grudnia 2015

Pamięć fr.1 (Świerszcz w trawie)

                                                                           Wiki Arwena
Powinna powiedzieć o kryjówce i masakrze w lesie, ale czy uwierzą, skoro sama wątpi w autentyczność tych informacji. "Wszystko jest koszmarem", wmawiała to sobie tak długo, aż w końcu udało się oczyścić myśli ze złych wspomnień. Nie była już w stanie odróżnić prawdy od sennych majaków. Gdy otworzyła oczy i ujrzała poszarzałą twarz matki, pamiętała niewiele, tylko jakieś zamazane obrazy, migawki zdarzeń wywołujące zimny dreszcz, kołatanie serca i lęk. Nie była w stanie dokładnie odtworzyć z pamięci kilkunastu godzin życia - od chwili, gdy wyszła z cukierni, do momentu znalezienia się w szpitalu. 
- Weroniko, kochanie... - usłyszała cichy głos. - Jak się czujesz?
Każdy dźwięk drażnił, szept matki, szum aparatury medycznej, pykanie uszkodzonej świetlówki. W głowie dudniło coraz mocniej. Zacisnęła z powrotem powieki, jakby miało to w czymś pomóc. 
- Alicja? - zapytała słabym głosem. - Co z Alicją?
Przecież miały się spotkać. Wszystko było już zaplanowane, zarezerwowała nawet bilet na poranny pociąg. Najpierw pokłóciła się o to z matką, potem robota, zakupy dla dziadka i... no właśnie, co później? Nie pamięta... Alicja czeka, trzeba natychmiast wstać, spakować rzeczy, może jeszcze zdążę na pociąg, myślała gorączkowo. Próbowała unieść się na posłaniu, ale tępy ból w klatce piersiowej przygwoździł ją z powrotem do łóżka. 
- Leż, dziecko - usłyszała drżący głos matki. - Zawołam ją, tylko nie próbuj wstać.
Alicja tutaj? Co się wydarzyło, dlaczego nic nie pamięta? Boli całe ciało, głowa, szyja, nogi, ręce w bandażach, skóra podrapana, siniaki. A twarz? Co z twarzą? Zapragnęła spojrzeć w lustro. Znowu zimny dreszcz, kołatanie serca, szybki oddech, krople potu na czole, strach. Uciekać, trzeba koniecznie uciekać, jak najdalej z tego miasteczka. Alicja? To niemożliwe! Alicja czeka dwieście kilometrów stąd. Wszystko się miesza, zapętla, rozmywa. 
- Cześć - rozległo się obok. - Nie chciała góra do Mahometa...
A więc to prawda, ten sam aksamitny głos, delikatne brzmienie tysiąca dzwoneczków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...