28 grudnia 2015

Domek w lesie fr.14

   
                                                                             Wiki Arwena
Nie dokończył. Gwałtownie nacisnął pedał hamulca, ford zarył kołami w wilgotnym leśnym podłożu i stanął jak wryty, a nieprzypięta pasami Nika poleciała do przodu.
- Jezu, co ta stara tutaj robi! - krzyknął. - Kochanie, nic ci nie jest?
- Chyba nie... - powiedziała drżącym głosem. - Jaka stara?
Spojrzeli na kobietę stojącą pośrodku leśnej drogi. Zamarli. Babcia Franciszka we własnej osobie, miligramowa, chuda i pomarszczona jak suszona śliwka. Stara, poczciwa chusta w szkocką kratę okrywała wątłe ramiona. Włosy spięte w kok bieliły się na tle ciemnej ściany lasu. Staruszka wpatrzona w Nikę znacząco kiwała głową. Za życia zawsze tak robiła, gdy chciała mnie przed czymś przestrzec, przemknęło przez myśl dziewczynie. Była tak przerażona, że nie zwróciła uwagi na strużkę krwi spływającą po policzku z rozciętej na czole skóry. Starucha zmarszczyła brwi wyraźnie z czegoś niezadowolona, jeszcze raz kiwnęła przecząco głową i powoli ruszyła w gąszcz, wkrótce znikła w mroku lasu. Siedzieli jak sparaliżowani, bojąc się wymówić jakiekolwiek słowo. Pierwsza odezwała się Nika:
- Powiedz, że to nie była babcia Franciszka. Niemożliwe, żeby to była ona! Przewidziało mi się! Karol, powiedz tak... 
Był blady. Patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany, a usta mu drżały.
- Ktoś podobny do niej... - wykrztusił wreszcie. - Słyszałaś przecież, że każdy ma gdzieś sobowtóra. Ja też się nabrałem, ale... 
- A chusta? - zapytała. - Chusta w szkocką kratę?
- Co druga staruszka ma taką chustę - powiedział nieco już pewniejszym głosem. - Nikuś, ulegliśmy sugestii. Przez tyle lat nie gadaliśmy o babci Franciszce i nagle w ciągu dwóch, trzech dni awansowała, jest bohaterką właściwie każdej naszej rozmowy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...