Drogi przyjacielu, jak
mam cię pocieszyć? Mówią, że czas jest najlepszym pocieszycielem.
Czekanie... Jeszcze do
niedawna ta umiejętność w moim mniemaniu była przywilejem wyłącznie ludzi
starych. Tak, starych! To oni opanowali ją do perfekcji, bez najmniejszego
oporu, sarkania, przyjęli ją po prostu na klatę z całym inwentarzem wad i
zalet. Uważałam, że każda staruszka na sto procent potrafi czekać, każdy
starzec jest w tym najlepszy, w ogóle wszyscy starzy ludzie są prawdziwymi
wirtuozami w tej dziedzinie, czekają przecież co dzień na coś lub na kogoś - na
przykład na listonosza z emeryturą, na odwiedziny dzieci wiecznie zajętych
pracą, na wizytę u lekarza specjalisty, na księdza po kolędzie albo na śmierć,
która jeśli ma przyjść, niech przychodzi szybko, najlepiej we śnie.
Zawsze czekali inni, ci
oni - cierpliwi, nadszarpnięci zębem czasu, pachnący naftaliną, nigdy ja...
Tymczasem siedzę tutaj od
świtu, a ludzka ciżba płynie jak rzeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz