Drogi przyjacielu,
posyłam ci promyk słońca, choć i z tym ostatnio u mnie krucho. Od tygodnia
ciężkie, brzemienne deszczem chmury nie skąpią kropel. Leje prawie bez przerwy.
W takie przedpołudnie
najlepiej zostać w domu i pielęgnować swoje smutki, które wierz mi na słowo,
tego lata potrzebują troski bardziej niż kiedykolwiek. Dziś zerwały się z łóżka
wyjątkowo wcześnie. Zbudził je zapewne szum kropel uderzających w blachę dachu.
Leżałam jeszcze pod kołdrą, rozpamiętując koszmary senne, gdy przypełzły jeden
za drugim, rozczochrane, głodne i zziębnięte. Moje poczciwe smutki, pomyślałam,
głaszcząc je po skrzydełkach, a one od razu przylgnęły do mnie jak do
najlepszej matki. I tak sobie leżymy tutaj w ciepełku, czytamy książki i
chrupiemy paluszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz