W mieszkaniu panowała cisza, jedynie zza ściany dobiegały stłumione rozmowy sąsiadów, którzy mieli zwyczaj wieczorem urządzać rodzinne narady, często przeciągające się aż do świtu. Toastom, pijackim śpiewom i przekomarzaniom nie było końca. Wyczerpywała się za to cierpliwość Niki. Odgłosy biesiady przenikały przez cienkie ściany, spędzając jej sen z oczu. Była zmęczona i wściekła. Zdecydowanie miała dość tego miejsca i dałaby wiele, by wyrwać się stąd raz na zawsze. Niestety, wciąż nie było ich stać na własny dom. Urlop, spędzany zazwyczaj w jakiejś zabitej deskami wsi, przynosił radość i coraz mocniejsze pragnienie wyprowadzenia się z zatęchłej, poniemieckiej kamienicy stojącej na rogu dwóch najbardziej ruchliwych ulic miasta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Bezesnne noce... słabi sąsiedzi, w sensie, beznadziejni
OdpowiedzUsuńYhym:)
Usuń