- Fortepian to niezwykły instrument. Czyż nie jest piękny? -
powtarzał, ilekroć się spotkali. - Spójrz na jego szlachetne kształty, na to
uniesione skrzydło. Drzemie w nim prawdziwa dusza...
Zatracał się w tej muzyce, a Stefa na przemian
kraśniała i bladła. Zrobiłaby wszystko, by choć na chwilę stać się tym
fortepianem. Wszystko, aby tylko mistrz zechciał na niej zagrać, wydobyć z jej
ciała nieprawdopodobną głębię dźwięku, najczystsze i najpiękniejsze tony. Gdy
Krzysztof z czułością dotykał klawiszy fortepianu, a potem naciskał je lekko i
płynnie, kobieta drżała z podniecenia, czując rozlewające się po całym ciele
gorąco. Zamykała oczy, wyobrażając sobie, jak muzyk przywiera ustami do jej nagich
piersi, muska palcami plecy, pieści namiętnie uda i pośladki. Muzyka,
tryskająca spod palców wirtuoza, odurzała i kołysała. Mężczyzna zdawał się nie
dostrzegać, co czuje dyrektorowa, kiedyś jednak przyszedł sam, tłumacząc
nieobecność Grażynki chorobą. Wystarczył jeden akord, by fantazje Stefy
urzeczywistniły się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
ach fantazje... :)
OdpowiedzUsuńto też rodzaj talentu:)
Usuń