02 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.38) - Witek

Zapadła cisza. Bałam się pytać o cokolwiek.
- Ludzie mówią, że na wrzosowisku straszy - zaczął mężczyzna. - W nocy słyszano tam śmiechy, kwilenie dziecka, jęki i skomlenie. Może to odgłosy zwierząt. Sam nie słyszałem, to nie wiem. Był w miasteczku emerytowany bibliotekarz, który zbierał od ludzi wszystkie te historie, podobno je spisał. Jego żona powie pewnie więcej...
- Co się z nim stało? 
- Przepadł bez wieści...
- A Teresa i Alfred? - zapytałam.
- Będzie już chyba z 10 lat, jak przyjechała ze swoim mężem Witkiem na wrzosowisko i zamieszkali w starym domu. Żyła jeszcze żona po aptekarzu. Dziwna to była kobieta. Podobno czarownica. Po śmierci aptekarza i wyjeździe córki prawie w ogóle nie wychodziła z domu. Czasem widziano ją na cmentarzu, ale do miasteczka nigdy nie zachodziła. Przygarnęła Teresę i Witka pod dach w zamian za opiekę nad domem. Z Witka chłop był pracowity, doglądał obejścia i robił w lesie jako drwal. Teresa zajmowała się domem i opiekowała staruszką, która zaniemogła po wylewie. Lekarz z miasteczka był u aptekarzowej ze dwa razy, ale potem wróciła do zdrowia i już pomocy nie potrzebowała. Na wrzosowisku zaczął bywać sklepikarz Alfred, zawoził prowiant. Ludzie plotkowali, że podkochuje się w Teresie, ale jak było naprawdę... nie wiem. Wkrótce potem Witka przycisnęło drzewo w lesie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...