25 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.60) - Przeczucie

                                                                      Wiki Arwena
         Zapatrzona w fotografie nie zwracałam uwagi na okolicę. Przez cały czas dręczyły mnie pytania związane z treścią zdjęć. Co niezwykłego spostrzegł na nich Traczyk? Nie widzę różnicy między jednym a drugim. A może mężczyzna był obłąkany? Nie, o to samo  nie tak dawno podejrzewałam siebie. Nie wolno mi tak myśleć. A ty? Jakie jest twoje zdanie w tej sprawie? Wyglądasz na człowieka, który twardo stąpa po ziemi. Nie zwiodą cię byle poszlaki. Pokonaliśmy znaczną część drogi, a ty nadal milczałeś. Nie podzieliłeś się wnioskami z wizyty u Traczykowej, nie wyraziłeś ani jednej opinii. Patrzyłeś z uwagą przed siebie. Terenówka bez trudu radziła sobie z kilkucentymetrową warstwą śniegu, starałeś się jednak trzymać wcześniej przetartego szlaku. Zbliżaliśmy się do miasteczka. Jeszcze kilometr, może dwa, jedno wzniesienie i będziemy na miejscu. Neron strzygł uszami. Od momentu, kiedy wyruszyliśmy z wioski za Tarninowym Wzgórzem, był niespokojny, skomlał, poszczekiwał, rzucał się wściekle po tylnym siedzeniu, jeżąc sierść na grzbiecie. On jeden przeczuwał, co za chwilę się zdarzy.
- Co cię napadło, brachu? - zapytałeś, kiedy pies zawył przeraźliwie. - Wyjesz jak opęta...
Nie dokończyłeś. Zahamowałeś gwałtownie. Samochód okręcił się wokół własnej osi, wzbijając w powietrze fontannę śniegu i stanął w poprzek drogi. Na sekundę serce zamarło mi w piersi z przerażenia, po czym zaczęło łomotać gwałtownie, oblewając mnie falą gorąca.  Poczułam ból ramion w miejscu, gdzie przed sekundą werznęły mi się pasy bezpieczeństwa.
- Nic ci nie jest, Alu? - zapytałeś równie przerażony jak ja.
- Wszystko dobrze... Co się stało? Dlaczego zahamowałeś? - szepnęłam.
- Cholera, jakiś człowiek wylazł przed samochód... - krzyknąłeś z wściekłością.
Rozejrzałam się wokół. Droga była pusta. Gdy wysiadłeś z auta, Neron wyskoczył za tobą i węsząc, biegał niespokojnie. Nie było nikogo, nic, żadnych śladów na śniegu, które świadczyłyby o obecności kogokolwiek. 
- Co u diabła? Przewidziało mi się? Niemożliwe! Był tu... - wskazałeś na środek drogi. - Stał i gapił się na nas, czekając aż w niego uderzę! Wyparował? Co tu się dzieje?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...