07 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.42) - Postanowienie

- Chodźmy stąd - powiedziałeś, skinąwszy na właściciela lokalu na znak, że chcemy uregulować rachunek.
Mężczyzna, przeciskając się wśród gwarnej ciżby, podszedł do naszego stolika i zapytał uprzejmie:
- Podać coś jeszcze?
- Nie, dziękuję, proszę o rachunek. Czy w mieście jest jakiś hotel, w którym moglibyśmy przenocować?
- Po drugiej stronie rynku. Nie ma tam luksusów, ale można wypocząć w spokoju. Rzadko ktokolwiek zatrzymuje się tutaj. Czasem jacyś grzybiarze, myśliwi albo wędkarze, ale oni wolą nocować za miastem. Zaraz przyniosę rachuneczek.
- A gdzie mieszka żona tego bibliotekarza, o którym pan wspominał? - zapytałam, gdy barman zbierał się do odejścia.
- Ooooo, to daleko! Dzisiaj nie dacie rady tam dotrzeć! Za Tarninowym Wzgórzem jest taka maleńka wioska...
- Wiem, gdzie to jest! - przerwałam się mu w pół zdania. - Jak się nazywa ta kobieta?
- Helena Traczykowa - odpowiedział mężczyzna i odszedł w kierunku baru, gdzie pochylił się nad kasą, by przygotować rachunek.
- Jeszcze panu nie podziękowałam za pomoc - zwróciłam się do ciebie i po raz pierwszy tego dnia na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Dużo pan dla mnie zrobił, a ja zajęta sobą nie miałam okazji odwdzięczyć się dobrym słowem. Prawdę mówiąc, nie wiem jeszcze, co mam dalej z tym wszystkim zrobić. Postanowiłam zostać jeszcze w miasteczku i spróbować rozwikłać zagadkę.
- Niech mi pani nie dziękuje, będzie na to pora - szepnąłeś, nachylając się w moim kierunku nad stolikiem. - Ja też jeszcze tu zostanę. Cała ta historia zaintrygowała mnie i mam nadzieję, że zgodzi się pani, abyśmy razem zabawili się w detektywów. Najpierw jednak musimy porządnie się wyspać! Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Padam z nóg... - odszepnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...