03 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.39) - Wampirzyce

- A żona aptekarza? - zapytałam.
- Po śmierci Witka mieszkały na wrzosowisku same. Sklepikarz zawoził im żywność. Zaczął tam bywać często, dwa i trzy razy w tygodniu, tłumacząc, że pomaga kobietom w różnych przydomowych pracach. W miasteczku wrzało od plotek. Mówiono: "Jeszcze Wituś nie ostygł w grobie, a Teresa przyjmuje konkury drugiego!"  Aż jednego dnia, zdaje się w listopadzie, po pierwszych śniegach, znaleziono sklepikarza nieżywego. Biedak, podobno nie miał w sobie kropli krwi. Wyssały z niego co do jednej!
- Jak to wyssały? - przerwałeś zaskoczony.
- A tak to... wampirzyce z wrzosowiska! Komendant zastał pusty dom. Zjechało się policji z całego powiatu. Początkowo myślano, że morderca zabił wszystkich troje. Zwłoki sklepikarza wywiózł na wrzosowisko i zostawił w furgonetce, a ciała kobiet porzucił w innym miejscu. Przeszukano okolice, sprowadzono nawet nurków, aby przetrząsnęli pobliski staw. Nic nie znaleźli. Teresa i aptekarzowa zapadły się pod ziemię. Alfreda pochowano na wzgórzu. Kilka dni po pogrzebie ktoś rozkopał grób i ukradł zwłoki. Na ludzi padł blady strach, zwłaszcza, że byli tacy, którzy daliby rękę sobie uciąć, że widzieli sklepikarza pędzącego przez wrzosowisko w rozgruchotanej furgonetce. Ludzie gadali, że wampirzyce dopadły kochasia, a on po tym ich ugryzieniu wylazł z grobu, by jak one sycić się świeżą, ludzką krwią. Dom jest przeklęty i nikt tam nie chodzi. Radzę wam, trzymajcie się z daleka. Nie ma co kusić złego...
W tym momencie drzwi skrzypnęły, buchnęło z zewnątrz mroźne powietrze i do sali wszedł barczysty mężczyzna. Zatarł ręce, usiadł za jednym ze stołów, rozparł się na krześle  i znacząco mrugnął na właściciela baru:
- Szefie, to co zawsze o tej porze, tylko dziś podwójne. Mróz jak diabli!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...