02 lutego 2015

Promyk Świetlny (Bajka dla mojego przyjaciela)


Dla Natalki
        Kiedy byłam mała, lubiłam patrzeć w gwiazdy, a one mrugały do mnie radośnie. Tata powiedział, że na pewno zostanę astronomem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, kim jest astronom. Mama wytłumaczyła mi więc, że to taki poważny pan w okularach i garniturze, który przez cały czas obserwuje gwiazdy przez przyrząd zwany teleskopem. Po jej słowach od razu stwierdziłam, że nie zostanę astronomem. Choćby dlatego, że lubiłam swoją spódniczkę w kratkę i za nic nie założyłabym garnituru. Tata jak to tata, żartował!
Gwiazdy wcale nie obraziły się na mnie za to, że nie chciałam być astronomem. W bezchmurne wieczory uśmiechały się, a czasem mówiły do mnie, powierzając mi swoje sekrety. Chowałam te ich tajemnice w sercu, nikomu o nich nie wspominając... ani babci, ani mamie, ani nawet ulubionemu koledze Mariuszowi. Bo tak już jest wśród przyjaciół, że ofiarowane sobie sekrety przechowują w sercu jak skarby w szkatułce. Gwiazdy naprawdę mnie kochały. Kiedy było mi smutno, błyszczały jaśniej i jaśniej! Wtedy smutek drżał ze strachu i uciekał gdzie pieprz rośnie! Niekiedy gwiazdy tuliły mnie do snu, opowiadając mi niezwykłe historie. Oto jedna z nich…
      Natalka ma ciekawego przyjaciela. Jest nim Promyk Świetlny. To niezwykła przyjaźń! Aaaaaaa… Nie wiesz, kim jest bohaterka mojej opowieści? No tak… Powinnam ją ci od razu przedstawić! Natalia chodzi do przedszkola. Jest już więc duża! Łatwo policzyć, że ma pięć latek. Mieszka na wsi i musi dojeżdżać do przedszkola aż dwa kilometry. Do przedszkola zaprowadza ją babcia. Co rano maszerują dziarsko do przystanku, wesoło śpiewając:
Jestem sobie przedszkolaczek,
Nie grymaszę i nie płaczę!
Tego ranka, w którym Natalka spotkała po raz pierwszy swojego przyjaciela, przedszkole było zamknięte. Akurat zbliżało się Boże Narodzenie. Na dworze mróz tak siarczysty, że mama kazała dziewczynce siedzieć w domu i bawić się w swoim pokoju. Pani z telewizji o uroczym uśmiechu wróżki poinformowała dziadziusia siedzącego w wielkim fotelu przed ekranem o tym, że w Betlejem w ubogiej stajence wkrótce narodzi się Jezus. Dziewczynka pomyślała ze smutkiem, że zimno będzie małemu Jezuskowi w tej nie ogrzewanej stajence. Tata czytał gazetę. W wielkich okularach wspartych na długim nosie wyglądał śmiesznie. Mama krzątała się po kuchni, skąd po całym mieszkaniu roznosił się zapach aromatycznych ciast. Natalka poszła do swojego pokoju, usiadła przy oknie i zaczęła się nudzić. Chciała się bawić. Tego dnia wydawało jej się jednak, że nikt nie zwraca na nią uwagi. Każdy zajęty swoimi sprawami zdawał się nie pamiętać o jej istnieniu. Nawet zabawki obraziły się na dziewczynkę. Klocki w gniewie porozchodziły się po całym pokoju. Lalki nie chciały się ubrać, ze złością wskoczyły do wielkiego pudła na puzzle. Słoń z różowej porcelany opuścił trąbę, a Mikołaj w czerwonym kubraku zgubił w zdenerwowaniu worek z prezentami. Wtedy właśnie pojawił się niespodziewany gość… Wleciał przez okno niczym rakieta. Przesmyknął się między szybkami akwarium, odbił się od blatu stołu, wylądował na ścianie, rozpłaszczył się na niej i przybrał postać barwnej plamki. Rybki zdziwione wyjrzały zza kamieni.
- A to co za powietrzny akrobata? – skomentowały nagłe przybycie gościa.
Natalka siedziała przez chwilę nieruchoma. Nic dziwnego! Zaskoczona wizytą nieznanego gościa nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Prze…prze.. przepraszam… Kim Ty jesteś? – zapytała w końcu barwny punkcik drżący na ścianie.
- Jestem Świetlnym Promykiem. – odpowiedział wesoło barwny punkcik.
- Świetlnym Promykiem… - dziewczynka powtórzyła cicho za przybyszem i po chwili, przypomniawszy sobie widocznie to, co mówiła jej mama o obcych, dodała głośniej. – Nie znam Cię! Chyba pomyliłeś adres? Mama zabrania mi rozmawiać z nieznajomymi. Idź sobie! Jestem zajęta!
Tak naprawdę to przybysz podobał się Natalce. Przyglądała mu się ukradkiem i coraz mocniej biło jej serduszko. Jej nowy znajomy był śliczny. Jego czupryna mieniła się całą gamą barw. Były tam pasemka żółte, pomarańczowe, czerwone, zielone, niebieskie i fioletowe…Ach, Promyk był niesamowity! Natalka była nim zachwycona. Coraz śmielej spoglądała na niego i czuła, że w jej sercu kiełkuje milutkie ciepło.
- Natalko, przepraszam, nie chciałem ci przeszkodzić. – delikatnym głosikiem powiedziało barwne czupiradełko. – Właśnie biegałem z siostrzyczkami i braciszkami wśród lodowych sopelków, kiedy cię zobaczyłem. Byłaś taka smutna…Pomyślałem więc, że zaproszę cię do zabawy.
Natalka spojrzała z niedowierzaniem na kolorowego duszka. Kto chciałby bawić się z takim smutasem jak ona? A Promyk ciągnął dalej:
- Nie jestem obcy. Znamy się już od dawna. Kiedy rankiem wstajesz do przedszkola, ja pomagam ci znaleźć ubranko, ogrzewam twoje zziębnięte stópki i wskazuję ci drogę do łazienki.
- Promyku! – krzyknęła Natalka. – Jestem pewna, że nigdy do tej pory cię nie widziałam w swoim pokoju, ale jesteś bardzo podobny do tęczy, którą mi kiedyś pokazał tata. Czy jesteś może jej krewnym?
Promyk uśmiechnął się do dziewczynki i zaczął swój wykład:
- Tak Natalko! Tęcza to moja starsza siostrzyczka. Całe moje rodzeństwo przyjaźni się z kropelkami wody. Wczoraj, gdy twoja mama przesunęła akwarium blisko okna, a ciebie nie było w pokoju, zakradłem się tutaj, by porozmawiać z moimi znajomymi kropelkami wody. To one opowiedziały mi o twoich smutkach. Chciałbym zostać twoim przyjacielem Natalko…
Dziewczynka nie mogła już kryć radości. Podskoczyła w miejscu, a potem podbiegła do Promyka. Nowy przyjaciel przytulił się do różowego policzka Natalki. Odtąd dziewczynka czekała na swego przyjaciela co rano. Promyk wymyślał różne zabawy. Bawili się a to w chowanego, a to w berka! Radości nie było końca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...