W hotelu pustka. Budynek był zimny i nieprzyjazny. Pogrążony w mroku przypominał jakiś przerażający labirynt. Nie odnalazłszy włącznika światła, szliśmy niemalże po omacku. Cel wydawał się nieuchwytny, chociaż byłam pewna, że drzwi do pokojów znajdują się tuż za rogiem. Przeszliśmy już kilkanaście metrów, nie natrafiając na żadne z pomieszczeń. Pokoje zginęły wśród plątaniny korytarzy. Podłoga skrzypiała pod ciężarem naszych kroków, a dźwięk niósł się wśród pustki. Dom oddychał.
- Mój Boże - szepnęłam, przeczuwając, że to nie koniec niespodzianek. - Co tu się dzieje?
- Obawiam się, że wdepnęliśmy w niezłe bagno - odrzekłeś. - Niech no ja tylko dorwę tą milutką staruchę!
- Mój Boże - szepnęłam, przeczuwając, że to nie koniec niespodzianek. - Co tu się dzieje?
- Obawiam się, że wdepnęliśmy w niezłe bagno - odrzekłeś. - Niech no ja tylko dorwę tą milutką staruchę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz