23 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz. 58) - Zdjęcia

Wiki Arwena
- Tego dnia, w którym Bronek zaginął, nie działo się nic niezwykłego. Było chłodno i mgliście jak to w listopadzie na wrzosowisku. Błoto, że ani dojechać do miasteczka. Na nogach trzeba wszędzie...  Mąż jak zawsze wyszedł po obiedzie na spacer. Nawet się nie pożegnał... - powiedziała drżącym głosem pani Helena, a po chwili dodała z troską - Założył tylko wełniany sweter, czapkę uszatkę, wziął laskę. Zawsze wracał po godzinie. Tego popołudnia nie wrócił...
W piecu buzował ogień, sosnowe polana strzelały, a my milczeliśmy, choć do głowy przychodziły najróżniejsze myśli. W pokoju było przytulnie i ciepło, mimo to poczułam na rękach gęsią skórkę. Prostota i szczerość tej kobiety ujęły mnie, a jej ból i samotność wzruszyły. Co ukrywał przed nią mąż? Może nie chciał jej martwić? Wyraźnie coś go niepokoiło, nie pozwalało spokojnie spać. Pewnie chciał ją chronić, ale przed czym? Dlaczego spalił notatki? Kto go do tego zmusił? Co było w nich zawarte, że zamiast opublikować, zniszczył je? Spojrzałam na ciebie. Siedziałeś przy stole zapatrzony w krajobraz rozpościerający za oknem. Widziałam po wyrazie twarzy, że i ciebie nurtują podobne pytania.
- A czy kiedykolwiek mąż wspominał o starym domu na wrzosowisku? Czy chodził tam? - zapytałam, chcąc przerwać przedłużającą się chwilę ciszy.
Kobieta drgnęła, a jej dotychczas smutne oczy zasłonił niepokój.
- To przeklęte miejsce! Ludzie opowiadali o nim dziwne historie. Bronek był w tym domu, zrobił kilka zdjęć, ale potem nie zachodził tam już więcej, bał się... Nie, nie był zabobonnym człowiekiem, ale coś go zaniepokoiło. Widziałam, jak się denerwuje, gdy porównywał te zdjęcia, czegoś na nich wypatrywał - powiedziała wyraźnie zdenerwowana i przeżegnała się, kierując spojrzenie na obraz Matki Boskiej. - Myślicie, że on tam wtedy poszedł? Tak, przypominam sobie, że wiele razy przeglądał zdjęcia tego domu, nie dawały mu spokoju, czasem nawet w nocy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...