10 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.45) - Świt

Tak, to tylko sen. Wkrótce świt. Back szczeka. Ojciec wychodzi do pracy. Psisko zrywa się z kojca, biegnie na spotkanie. Ach, jak głośno szczeka! Słyszę kroki dobiegające z werandy, skrzypienie otwieranych drzwi od szopy. Zaraz rozlegnie się warczenie diesla.  Już tak wiele razy milkło, kiedy samochód wjeżdżał na pooraną kołami drogę i oddalał się w kierunku miasteczka. Auto po kilku minutach chowało się za pierwszym zakrętem, by wieczorem znów pokazać się wśród wzgórz. Czasem wybiegałam z łóżka, patrzyłam na skuloną postać ojca. Wyczuwał, że patrzę, bo kiedy szedł do szopy, przystawał, oglądał się i machał na pożegnanie.
- Pa, tatusiu! - krzyczałam, rysując na wilgotnej szybie serduszko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...