22 lutego 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.57) - Bronek Traczyk

       
Wiki Arwena 
       Notatki Traczyka przepadły. Bez słowa wytłumaczenia spalił na oczach żony grube zeszyty z zapiskami. Zdziwiła się. Wiedziała, ile czasu poświęcił na ich zgromadzenie i jakie były dla niego ważne. Jeszcze przed kilkoma dniami planował spotkać się z wydawcą, a teraz stał przy piecu i patrzył, jak płomienie zachłannie pożerają zdobycz, plon jego kilkumiesięcznej pracy, potem odwrócił się od paleniska, założył wełniany sweter i wyszedł z chałupy do pracy w obejściu jak zwykł to robić co ranek. Żona widziała przez okno, jak zabiera się do rąbania drzewa. Minionej nocy wiatr przewrócił sosnę rosnącą nieopodal obory. Bronek Traczyk piłą poćwiartował drzewo, zwlókł kawałki  w jedno miejsce, rąbał je siekierą na drobne polana i układał w szopie aż do momentu, kiedy Helena zawołała go na obiad. Był bardziej mrukliwy niż zwykle, ale nie pytała o przyczynę tego nastroju. Znała go od lat i wiedziała, że wcześniej czy później opowie jej o wszystkim. Zawsze tak robił. Zwykł milczeć przez kilka godzin, potem w najmniej oczekiwanym momencie otwierał przed nią duszę i wyjawiał wszystkie przemyślenia. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Siedzieli w milczeniu przy obiedzie. Bronek jadł bez apetytu. Miał poszarzałą twarz, zmęczone oczy i drżące ręce. W nocy znów nie spał. Co jakiś czas zapalał światło, kręcił się po izbie, spoglądał przez okno w ciemną noc. Gdzieś z oddali dobiegały odgłosy zwierząt. Znała je dobrze. To wycie wilków. Tej jesieni było ich więcej niż zwykle. Czasem podchodziły do samej wioski, a wtedy odgłos ich ujadania mroził krew w żyłach. Gdy pierwszy raz usłyszała ich wycie, miała wrażenie, że to sam diabeł wyszedł z piekła, by okazać swoją moc. Czytała, że wilki nie są groźne. Zabijają tylko wtedy, gdy muszą. Bała się ich jednak przeraźliwie i nigdy, nawet w dzień, nie oddalała się sama od domostwa. Bywało, że Bronek wychodził w nocy, wtedy bała się o niego najbardziej. Niepokój przenikał jej duszę i nie mogła zmrużyć oka aż do białego rana. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...