Zdjęcia przedstawiały dom na wrzosowisku sfotografowany z frontu. Stara weranda, zniszczony podziurawiony dach pochylony na prawą stronę, lekko zapadnięty w miejscu, gdzie zawalił się strop, odrapane ściany szczerzące się oczodołami okien, nic niezwykłego, takim widziałam go wczoraj. Zdjęcia zrobiono podczas jesiennego pochmurnego dnia. Zabudowania otacza szarość wyschniętych traw. A jednak było w tych fotografiach coś, co przykuło uwagę Bronka Traczyka. Co? Jeśli wierzyć słowom jego żony, dokładnie analizował zdjęcia i znalazł na nich coś niepokojącego.
- Ot, zdjęcia! Nie dostrzegam w nich żadnej tajemnicy. Czy możemy je wypożyczyć? - zapytałeś, rozkładając ręce w geście bezradności.
Helena Traczykowa pokiwała głową na znak zgody i spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Pani jedna wierzy, że Bronek żyje. Nawet ja straciłam nadzieję...
- Pani Heleno, znajdziemy go! - odpowiedziałam, sama nie będąc tego pewna.
Wracaliśmy, milcząc. Wpatrywałam się w fotografie i miałam dziwne przeczucie, że kryje się w nich rozwiązanie naszej zagadki, na razie zasłonięte przed naszymi oczyma, ale wkrótce znajdziemy właściwą drogę i poznamy prawdę. Tarninowe Wzgórze rysowało się czarnym pasmem na tle błękitnego nieba. Neron skomlał niespokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz