Mam na imię Fasolek i jestem małym pluszowym misiem, choć niektórzy nazywają mnie kotem Czarownicy, tylko nieco dziwacznym. Moja historia zaczęła się od pomyłki pewnego nieuczciwego dostawcy towaru, który zamiast do sklepu z zabawkami, czyli tam, gdzie zazwyczaj trafiają pluszowe misie, aby dzieci mogły je adoptować, dostarczył mnie do sklepu z produktami dla czarownic. Możecie sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, gdy po wygramoleniu się z pudełka, zamiast kolorowych pajacyków, lalek, piłek, klocków i innych pluszaków, ujrzałem całą górę szklanych kul, mnóstwo mioteł, różnej wielkości kociołków, buteleczek z tajemniczymi miksturami, czarodziejskich różdżek, błyszczących peleryn, dziwacznych kapeluszy ozdobionych cekinami i klatek z czarnymi kotami. Tych ostatnich było w sklepie najwięcej. Piętrzyły się prawie pod sam sufit.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niebieska marynarka
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
-
Kruszyna była tam od zawsze. Rosła niedaleko płotu i co roku wytrwale pięła się ku niebu. Nie wiadomo, skąd wzięło się drzewo, kto je pos...
-
Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz