12 maja 2020

Miś Piotruś

Teraz to już na sto procent święta, pomyślał miś Piotruś, patrząc na uwijające się przy choince dzieci. Uwielbiał świąteczną krzątaninę. Te wszystkie miłe dla noska zapachy, widok smakowitych potraw, piękne kolędy i życzenia sprawiały, że czuł się najszczęśliwszym misiem na świecie.
Drzewko było niewielkie, sam wierzchołek sosenki, którą w pobliskim lesie złamał wiatr, ale tak piękne i pachnące, że wszystkie przedszkolaki ochoczo zabrały się do strojenia go w błyskotki. Pani Kasia położyła na stoliku ozdobione lukrem pierniki i pudła pełne kolorowych bombek, pajacyków, aniołków, gwiazdek i łańcuchów.
- A cukierki? - zapytał pajacyk Teofil, uważnie śledząc każdy ruch pani.
Rzeczywiście, bez cukierków ani rusz. Na choince powinno być ich całe mnóstwo, a tu ani jednego! Z pomocą przyszła pani dyrektor, która niczym Święty Mikołaj nagle pojawiła się w drzwiach z torbą pełną cukierków.
- O! To się rozumie! - zawołał Teofil, fikając z radości koziołka.
Dzieci wieszały ozdoby, a pani Kasia im pomagała. Najpierw lampki i zawinięte w sreberko orzechy, potem cukierki w barwnych, błyszczących papierkach, złote bombki, (oj, tylko ostrożnie, bo szklane!), gwiazdeczki, uśmiechnięte aniołki, pajacyki na sprężynkach, kokardki i srebrzyste łańcuchy, a na końcu... na samym czubku choinki zabłysła śliczna gwiazda.
- Ojej! Ale cudna... - westchnął z zachwytem miś.
- I słodka - uśmiechnął się Teofil.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...