W górach mnóstwo śniegu i świeci piękne słoneczko. Miś wybrał się z panią Kasią na spacer, a że obydwoje uwielbiają zabawy na śniegu, postanowili ulepić bałwana. Najpierw pani położyła się na śniegu jak na mięciutkim materacyku, a potem zaczęła machać rękami i nogami niczym pajacyk. Chi chi, śmiał się miś wniebogłosy. Pani wyglądała bardzo śmiesznie. Oblepiona śniegiem przypominała bałwanka, a w miejscu, gdzie przed chwilą leżała, powstał śliczny orzełek o rozpostartych skrzydłach.
- Wow! - zawołał zachwycony miś.
- To na szczęście - powiedziała pani i zabrała się za lepienie bałwana.
Na początku utoczyła dwie duże śniegowe kule, później kładąc mniejszą na większą, zaczęła je ze sobą sklejać świeżym śniegiem. Kudłaty pracował nad trzecią kulą, z której miała powstać głowa bałwanka. Takie toczenie kuli to świetna zabawa! Turla się wesoło śniegowa piłeczka, najpierw w prawo, potem w lewo i znowu w prawo, tam, gdzie śnieżek najlepszy. Kula szybko zrobiła się duża i ciężka, aż misiowi zabrakło sił, by toczyć ją dalej. Pchał z całej siły, zapierał się nóżkami, a kula ani rusz, utknęła w miejscu. Na szczęście pani pomogła i razem skończyli dzieło, raz i dwa. Jeszcze tylko jeden obrót i główka gotowa. Bałwanek miał oczka i usta z owoców jarzębiny, nosek ze świerkowej szyszki, a włosy z suchych gałązek. Był śliczny i uśmiechał się do misia serdecznie, a miś do niego.
Pani pstryknęła im zdjęcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz