06 stycznia 2015

Agnes (cz.2) - Poranek

        Pora wstać, zjeść śniadanie. Nie, jeszcze nie. Przeciągam się, potem ponownie otulam kołdrą. Bez ubrania chłodno. Na zewnątrz mroźny wiatr. Słyszę, jak napiera na szyby. Chce się wedrzeć do mojego serca, niespokojny, uparty, ciągle zły. Nie pozwól mu na to...
       Poleżę chwilę, może jeszcze zasnę. Wczoraj siedzieliśmy do późna, delektując się jakimś gruzińskim półsłodkim winem. Opowiadałeś o kolegach z pracy, później tylko słuchaliśmy muzyki. Długie rozmowy nie są naszą mocną stroną. Pamiętasz, jak mówiłam ci kiedyś, że jesteśmy pod tym względem do siebie podobni? Śmiałeś się wtedy z tych słów, podając argumenty przeciw. Dziś nie zaprzeczasz. Umiemy milczeć. Czasem mrugasz do mnie albo głaskasz po policzku. Wtedy rozumiem więcej...
        Zabierz dłonie. Są chłodne. Nie piłeś jeszcze kawy? Czekasz na mnie... Uwielbiam o poranku jej aromat, świeżo parzonej w tym kubku z sową, z odrobiną cukru i mleka. Łyżeczka obok, zawsze ubrudzona.. Szczyty górskie we mgle, ale pierwsze promyki już przeniknęły mleczną zaporę i wkradły się do przytulnego pokoiku na poddaszu hotelu. Wynajęliśmy go wczoraj. Zamieszkamy w nim na zawsze? Nigdzie indziej nie skrzypi tak podłoga jak tu i ten zapach sosnowego drewna... Już ciepło.
Oczy spotkały się i uśmiechnęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...