Obudził mnie chłód wiatru wdzierającego się do pokoju przez otwarte okno. Wyjrzałem na zewnątrz. O tej porze plaża była jeszcze pusta. Fale uderzały o brzeg, a chmury jak stada wron sunęły po niebie na południe. Wspomnienie wieczoru przysiadło na wargach. Oblizałem je. Gorzki rozkoszny smak. Ubrałem się szybko i zbiegłem na dół. Kawiarnia o tej porze świeciła pustkami. W kominku palił się ogień, pożerając resztki chłodu. W pośpiechu zapiąłem marynarkę. Kelner uwijał się wśród stolików,
przecierając ściereczką matowe blaty. W rogu sali, niedaleko okna, siedziała Ania. Miała na sobie biały golf i niebieskie legginsy. Włosy splecione w warkocz połyskiwały w świetle. Jak zwykle wyglądała oszałamiająco. Piła kawę, gładząc frędzle serwety. Długie palce zapamiętale czesały delikatne nitki beżowej tkaniny.
- Zżółknięte kosmyki traw wystające z piasku plaży - pomyślałem.
Poczułem przyjemny dreszcz.
- Chłodno dziś… - zagadnąłem, podchodząc do stolika.
Powitała mnie z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz