22 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.26) - Rzymska pieczeń

        Teresa uwinęła się z obiadem i wkrótce wszystkie przysmaki znalazły się na stole. Obok pieczeni z kartoflami i surówką stały pierogi z kapustą oraz wyśmienity kompot gruszkowy, specjalność Teresy. Potrawy były aromatyczne, nasycone najróżniejszymi przyprawami we właściwych proporcjach. Wino, choć marnie dobrane, dopełniło całości. Pan Alfred jadł z niezwykłym apetytem, wręcz pochłaniał pierożki, popijając je obficie winem. Cmokał przy tym i z uznaniem powtarzał:
- Pieczeń rzymska palce lizać, a pierożki... nigdy nie jadłem lepszych!
Wkrótce, podchmielony, z rumieńcami, rozparł się na krześle i zaczął opowiadać plotki z miasteczka:
- Wyobraźcie sobie, drogie panie, że zegarmistrz oszalał. Opowiada wszystkim, że widział w swoim domu ducha! Podobno owa zjawa stanęła nad jego łóżkiem! Zegarmistrz w środku nocy w piżamie wybiegł na rynek, pobudził wszystkich i za nic nie chciał wracać do mieszkania. Dopiero naczelnik policji wsadził roztrzęsionego do kozy na 24 godziny za zakłócanie ciszy nocnej. Stary był trzeźwy, ale kto to wie... Nie stroni przecież od kielicha! Ja to sobie myślę, że nic innego, tylko kostucha przyszła po niego! Ha ha ha...
       I tu pan Alfred wybuchnął tubalnym śmiechem, potem otarłszy wąsiska, nachylił się w stronę Teresy i cmoknął ją w dłoń ustami tłustymi od pierożków. Ta zachichotała i jakby jej kto skrzydła przyprawił, pobiegła do spiżarki po butelkę samogonu, który jeszcze jej nieboszczyk mąż z jęczmienia upędził. 
- Pani Teresa to co dzień młodsza - stwierdził mężczyzna, odprowadzając ją wzrokiem. - Wygląda tak świeżo jak róża. Jak wy to robicie kobiety?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Teresa była już z powrotem. Niosła trunek, uśmiechając się do sklepikarza uwodzicielsko.
- Aaaaaa, mogę tylko zdradzić, że co dzień wypijam specjalny napój, eliksir wiecznej młodości -  zanuciła, szczerząc śnieżnobiałe zęby.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...