29 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.33) - Groza

        Ocknęłam się w terenówce. Byłeś obok. Masowałeś moją dłoń, chcąc pobudzić krążenie. Z tylnego siedzenia dobiegało skomlenie Nerona. Włączyłeś klimatyzację i miłe ciepło wypełniało wnętrze auta. Już nie drżałam. Czułam tylko lekkie mrowienie w palcach.
- Jak się pani czuje? Może pani wytłumaczyć, co się stało? Skąd się pani wzięła na tym pustkowiu? - pytałeś, przyglądając mi się z uwagą.
- Sama nie wiem... - szepnęłam, próbując zebrać myśli. - Muszę tam iść. Nie rozumiem... Przecież wyszłam na chwilę... Ta weranda...
- Nigdzie pani nie pójdzie w takim stanie! Jest pani wychłodzona, a dom wygląda na opuszczony - przekonywałeś ze spokojem. - Pojedziemy do pobliskiego miasteczka. Musi panią zbadać lekarz.
- Nic mi nie jest. Tam musiało coś się stać, coś złego! - powiedziałam z irytacją i zrzuciwszy z siebie koc, którym mnie okryłeś, otworzyłam drzwiczki samochodu. - Koniecznie musimy tam pójść! Trzeba im pomóc...
- Komu? Tutaj nikogo nie ma! Na śniegu widziałem tylko pani ślady - dochodziłeś prawdy coraz bardziej zdenerwowany.
- Teresie i... mojej matce! - krzyknęłam i wysiadłam z samochodu.
- Niech pani zaczeka! Wariatka! - usłyszałam, gdy robiłam półobrót, by spojrzeć na dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...