Szum fal. Ich wierzchołki docierają do stóp, łaskoczą je delikatnym chłodem. Drżysz. Piasek tak rozgrzany, że aż parzy. Słońce wędruje po łydkach, głaszcze uda, ślizga się po biodrach i wspina coraz wyżej. Wdrapuje na piersi, odkrywa drogę do szyi, pieści ją przez chwilę. Śpieszy się... Spragnione ust, przysiada między wargami i wtula w nie jak w wilgotną jamkę.
Zazdroszczę piaskowi, który przylgnął do twojej skóry tak beztrosko.
Zazdroszczę piaskowi, który przylgnął do twojej skóry tak beztrosko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz