12 stycznia 2015

Przyjaźń

        Wieczór. Szum deszczu zagłusza pomruki przejeżdżających ulicą tirów. O tej porze suną po szosie jeden za drugim jak pękate żuki spieszące do norki. Rozcieram w palcach cytrynową skórkę. Odświeżający zapach przywołuje wspomnienia. Cytryny były rzadkim frykasem na stole mojego dzieciństwa. Kiedy ojcu cudem udało się je zdobyć, zbierałam każdą obierkę i krusząc na kawałeczki, syciłam się jej zapachem. Nadal tak robię. Pozwalam myślom płynąć swobodnie. Czasem mam obawy, że uwolnione rozpanoszą się w głowie, wywołując niedający się okiełznać zamęt.
       Myślę o tobie. Przypominamy dwie uparte jaskółki, które postanowiły z błota, patyków i traw ulepić gniazdo po nasłonecznionej stronie muru. Wiosenny skwar kruszy misterną konstrukcję, nagrzana gładka ściana odrzuca ją jak niepotrzebną grudę betonu, a my trwamy przy obłędnej wizji stworzenia czegoś trwałego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...