Wyprawa do miasteczka okazała się konieczna. Skoro zamierzałam dłużej zostać na wrzosowisku, musiałam uzupełnić braki w garderobie. Dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze. Wkrótce miał spaść śnieg, a wtedy dotarcie do miasteczka stanie się trudne. Zadzwoniłam do szefa z informacją o przedłużeniu urlopu. Nie był zadowolony z wiadomości.
- Pani Alicjo, brakuje tu pani. Jest pani świetnym fachowcem, który dysponuje największą w zespole wiedzą na temat projektu. Trudno mi będzie znaleźć kogoś zaufanego i kompetentnego na pani miejsce - argumentował, gdy wspomniałam o miesięcznej przerwie w pracy.
Byłam jednak pewna, że dadzą sobie radę beze mnie, zwłaszcza, że badania wkroczyły w przedostatnią fazę testowania. Wyniki były obiecujące i projekt stał u progu kolejnego, końcowego etapu. Moja obecność nie była aż tak konieczna jak sugerował szef. Członkowie zespołu na bieżąco byli informowani o każdym najmniejszym postępie i tak dobrani, że wykluczenie bądź choroba jednego nie przekreślała ani nie dezorganizowała pracy innych. Musiałam tu być. To miejsce wcześniej czy później upomniałoby się o mnie i ściągnęło tutaj z powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz