15 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz. 16) - Szarlotka

       Rzucili się ku piecykowi. Pan Alfred dopadł go pierwszy. Szybkim, zwinnym ruchem otworzył drzwiczki i już miał ratować szarlotkę, jednak gorąco, które wydobyło się z czeluści kuchenki, skutecznie powstrzymało gorliwca. Jako druga do piecyka podbiegła Teresa, ja zaś stałam bezradnie na środku kuchni i przyglądałam się obydwojgu. Niewielkie pomieszczenie natychmiast wypełniło się zapachem spalenizny. Teresa chwyciła przez fartuch rozgrzaną blaszkę i wybiegła na werandę. Widziałam, jak stojąc nad  spalonym ciastem, pochlipywała, a skruszony pan Alfred przekonywał:
- Pani Teresko, no proszę spojrzeć, tylko z wierzchu leciutko przypalona. Ja to lubię takie chrupiące ciasto i tak sobie myślę, że dziś to nawet zjem ze trzy kawałki więcej niż zwykle.   
I na znak, że szarlotka w takiej postaci niebywale mu smakuje, łamał kawałki jeszcze gorącego ciasta, opychał się nimi gorliwie, brudząc wąsiska. Zerkał przy tym na zrozpaczoną kucharkę, jakby tym spojrzeniem pragnął zetrzeć z jej twarzy całą przykrość. Teresa najwidoczniej wyczuła zamiary troskliwego opiekuna, bo w jednej chwili pojaśniały jej oczy, porządnie wydmuchała czerwony nos w fartuszek i poczęła dłońmi strzepywać okruszki z wąsów pana Alfreda, przyprószając je przy okazji delikatną, mączną siwizną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...