18 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.20) - Staw

        Ojciec nie pozwalał mi tutaj przychodzić. Mówił, że to złe miejsce, zamieszkałe przez strzygi i demony, na dnie stawu siedzi zaś wodnik, który tylko czyha, by ucapić błoniastymi szponami nieuważne dziecko zapatrzone w toń. Sam też nie pojawiał się nad wodą, choć był zapalonym wędkarzem. W letnie dni o świcie pakował sprzęt, siadał na rower i pedałował kilka kilometrów nad rzekę. Obserwując irracjonalne zachowanie ojca, nie zbliżałam się do stawu. Opowieści, pełne demonicznych potworów, podsycały strach i odstręczały mnie od nawiedzonego miejsca. W miasteczku krążyły różne opowieści. Jedni twierdzili, że staw jest bardzo głęboki, dno zamulone, a woda w nim pełna wirów i plątaniny korzeni. Lepiej nie wchodzić do grzęzawiska. Drudzy, najprawdopodobniej pod wpływem plotek rozsiewanych przez aptekarza, przysięgali, iż przejeżdżając nieopodal, słyszeli, jak z czeluści stawu wydobywa się płacz niemowlęcia. Wszystkie te historie podsycały moją dziecięcą wyobraźnię, ale nigdy nie odważyłam się wejść do wody. Przywykłam do myśli, że miejsce jest niebezpieczne i omijałam je szerokim łukiem. Z czasem zabobonny strach ojca wytłumaczyłam sobie zwyczajną rodzicielską troską. Jedno dziecko już stracił, pozwalając mu włóczyć się bez opieki po okolicy. Zostałam mu tylko ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...