31 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.35) - Opuszczony dom

- Jest pani pewna, że powinniśmy wejść do środka? To zawaliska... - zapytałeś, wytrącając mnie z zamyślenia. - No dobrze... Skoro już tutaj jesteśmy! Wejdziemy i sprawdzimy. Zaraz... Gdzieś tu mam latarkę.
A więc wejdziemy tam. Pomożesz mi.  Obcy mężczyzna, który w kilka minut stał się dla mnie bliższy niż ktokolwiek na tym świecie. Ale czy dam radę? Tak, dam radę... muszę! W miejsce paraliżującego strachu pojawiły się we mnie ciekawość i pragnienie zrozumienia tego, co się dzieje. Twoja obecność dodawała mi odwagi. Biła od ciebie pewność siebie i gotowość niesienia pomocy. Należysz do tego gatunku mężczyzn, którzy nie zostawiliby kobiety w opałach, gotowych zawsze i wszędzie po rycersku bronić słabszego. A ja byłam bezbronna i zagubiona. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Nie miałam nawet pewności, czy to, co mnie otacza jest prawdziwe, czy tylko wytworem chorej wyobraźni. A może istniało naprawdę, tylko w innym wymiarze? Uchyliło przede mną furtkę, bym zajrzała do środka i odkryła jakąś tajemnicę. O tym miejscu? O sobie?
- To mój dom rodzinny - wyrzuciłam z siebie jednym tchem, gdy schylałeś się nad bagażnikiem w poszukiwaniu latarki. - Jeszcze o świcie to miejsce wyglądało inaczej, przyjechałam tutaj na dwa tygodnie urlopu, budynek był w dobrym stanie, wraz z matką mieszkała tu Teresa, jej opiekunka. Nie wiem, co się dzieje. Niech mi pan pomoże to zrozumieć. Czy ja tracę zmysły?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...