08 stycznia 2015

Agnes (cz.4) - Dziecko

Stała przy oknie. Odrapane z tynku kamienice zasłaniały cześć horyzontu. Przeżycia ostatnich godzin sprawiły, że nie widziała szpitalnego ogrodu ani szarych wzgórz rysujących się na tle zachmurzonego nieba. Uchyliła okno. Do pokoju wpadły płatki śniegu. Osiadły na jej policzkach, zamieniając się wkrótce w kropelki wody. Czuła ich chłodne, delikatne dotknięcie. Po raz pierwszy od wielu miesięcy nie spieszyła się, nie musiała nigdzie biec. Powoli przeszła na drugą stronę sali, gdzie stało łóżeczko. Pochyliła się nad nim i poczuła ogarniające ją ciepło. Miało ono szczególny zapach. Dotknęła zaciśniętych piąstek. Były doskonałe.

- Lepienie człowieka z gliny nie należy do łatwych prac artystycznych, choć daje wiele przyjemności. Bogu zajęło to jeden dzień, ale on, wiadomo, jest mistrzem w tym, co robi - mawiał jej dziadek.
Uśmiechnęła się na myśl o tych słowach. A więc miała przed sobą artystyczne dzieło, doskonałe, zdolne od pierwszych chwil istnienia do przyjmowania ciepła, dawania radości, ale też naznaczone cierpieniem.

Otuliła dłonią zaciśniętą piąstkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...