26 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko (cz.30) - Tropy zwierząt

            O świcie wyszłam na spacer z nadzieją, że mroźne powietrze nieco mnie orzeźwi. Czułam się nadal źle. Unikałam Teresy, która jak co rano krzątała się po kuchni, śpiewając swoje nostalgiczne piosenki. Z niechęcią myślałam również o spotkaniu  z panem Alfredem. Kontakt z nim mógłby tylko pogłębić mój stan. Po wyjściu z domu zorientowałam się jednak, że nie ma furgonetki sklepikarza. Przyprószone śniegiem ślady kół świadczyły o tym, że wyjechał bardzo wcześnie, może jeszcze w nocy. Śpieszył się zapewne do swoich obowiązków w sklepie.
         Wrzosowisko wyglądało pięknie. Pokryte świeżą warstwą śniegu zdawało się być żywą mapą. Wśród krzewów tarniny odciśnięte ślady kuropatw i zajęcy, na przestrzeniach porośniętych trawą kopytka saren i jeleni, niedaleko łapy wilka. Ojciec uczył mnie rozpoznać tropy zwierząt. Wspólnie czytaliśmy z białej księgi historie, które przydarzyły się ptakom i zwierzętom. Po śladach wiedziałam, dokąd wędrowała sarna, czym interesował się wróbel lub sikorka bogatka albo skąd wynoszą nasiona myszy. Potrafiłam rozpoznać tragedię zająca rozszarpanego przez wilczy pysk albo dramat nornicy rudej pochwyconej przez puszczyka. Wrzosowisko oddychało mroźnym powietrzem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Niebieska marynarka

Ciało siedziało tam nadal. Wciśnięte między dwie tłustawe matrony ociekające głupawym zachwytem, mdłym oddaniem pustej idei, wyglądało j...